sobota, 23 lutego 2008

Nie jestem twoim zasobem!

Przeglądając niedawno archwialne wydania mojego ulubionego internetowego dziennika satyrycznego Daily, natrafilem na rysunek przedstawiający zdesperowanego człowieka wykrzykującego "Nie jestem Twoim targetem, mendo". Daily jest bardzo blisko związany z branżą reklamową, zrozumiałe jest więc dlaczego nawiązuje do terminologii marketingowej, dla mnie jednak temat poruszany przez komiks jest znacznie ogólniejszy. Jest to kwestia tego, w jaki sposób traktowany jest dzisiaj człowiek w biznesie oraz jak reagują na to przedmioty tego zainteresowania - pracownicy i konsumenci.

Przypomniała mi się od razu rozmowa, którą prowadzilismy kilka dni temu z naszym dobrym znajomym, pracownikiem dużej korporacji zajmującej się produkcją systemów informatycznych. Jako bardzo dobry developer, ma on w swojej pracy wyjątkowo ciekawe opcje rozwoju, dobrze zarabia, utrzymuje kontakt z największymi profesjonalistami z całego świata. Jest jednak coś, co sprawa, że nawet w tak korzystnych warunkach narasta w nim frustracja. Otóż firma, w typowy dla zachodnich korporacji sposób, zachowując fikcję otwartej kultury pracowniczej, traktuje zatrudnione w niej osoby jako zbywalne zasoby ludzkie. Co ciekawe, tego rodzaju język nie tylko obowiązuje w publikacjach korporacyjnych, ale jest komunikowany bezpośrednio pracownikom! Na porządku dziennym jest witanie osoby jako "valuable resource". Nie jestem zwolennikiem poglądu Sapira, że język kształtuje rzeczywistość, ale jestem pewny, że przynajmniej w pewnym stopniu ją odzwierciedla. Świadomość pracownika, że jest się tylko materią, którą można "zarządzać", "przenieść" i "sprzedać" musi prowadzić do jego szybszej lub późniejszej alienacji, oddzielenia celów osobistych od celów organizacji.

Człowiek nie jest zasobem organizacji. Człowiek jest osobą wolną, myślącą, podejmującą decyzję. Im szybciej pracodawcy i kierownicy zrozumieją tę prawdę, tym szybciej organizację zaczną wykorzystywać pełny potencjał drzemiący w ludziach - ich wiedzę, zapał i serce. Takich firm jest na świecie coraz więcej. Chociażby Southwest Airlines, Harley Davidson, WL Gore czy Ferrari zdają sobie sprawę, że ludzi w pracy należy traktować właśnie jako ludzi, a nie jak łatwe do upłynnienia aktywa. Tego rodzaju rewolucja, dokonująca się w umysłach właścicieli i menedżerów, przekłada się nie tylko na efekty finansowe, ale na dumę, radość i motywację do pracy. A to w rzeczywistości bardzo dużo.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

HA! Trafiłam na ten blog z jakiegoś komentarza do artykułu i tak sie zaczytałam, ze w zasadzie zapomniałam o jaki artykuł chodziło :). Ale to akurat mało istotne... Nawiązując do treści powyższego wpisu o zasobie chciałam dodać od siebie, że już od kilku lat prowadzę bardziej, lub mniej (czasem w ogóle nie-) zabawne dyskusje z moją drugą połową na temat "zasobowego" traktowania pracowników w firmach. Smutny obraz nam się wyłania: traktowanie adekwatne do nazwy, nie mówiac już o reszcie terminologii, gdzie jesteśmy przesuwani w pionach, awansujemy poziomo... Firmy obchodzą się z nami, jak ze słoikami w babcinej spiżarni. ;)
A kiedy próbuję dyskutować z ludźmi, którzy studiowali przesuwanie tymi słoikami to patrzą na mnie jak na średniowieczny eksponat, który ma jakieś "ale" do nowoczesnego systemu zarządzania. No, w końcu zawsze mogą powiedzieć, że jakby byli humanistami to by poszli na ...polonistykę.
Pozdrawiam
eve666

Piotr Prokopowicz pisze...

Dziekuje bardzo za komentarz. Rzeczywiscie, studenci przesuwania sloikow pracowniczych maja dosc specyficzne podejscie do pracownika w organizacji. Trudno im sie dziwic - od pierwszych zajec z HR tlumaczy im sie, ze pracownicy to takie zasoby, w najlepszym wypadku aktywa, ktore poprzez okreslone techniki trzeba pobudzic / zmotywowac do realizacji misji przedsiebiorstwa. Herzberg, jeden z klasykow psychologii zarzadzania, zwykl wspominac, ze w rzeczywistosci traktuje sie w ten sposob ludzi jak zwierzeta domowe, ktore do wykonania polecenia "motywuje" sie albo kopnieciem w tylek (stad jego KITA - kick in the ass) albo jedzeniem (takie KITA, tylko ze z przodu). Ciekawe jest rowniez to, co pisze Pani o "nowoczesnosci" tego rodzaju zarzadzania. Po pierwsze, taki poglad jest rzeczywiscie wszechobecny i sam spotykam sie z nim na kazdym kroku. Po drugie, wedlug mnie wiekszosc HRu jest NIEnowoczesna, jako ze w swoim podejsciu wykorzystuje zalozenia charakterystyczne dla zarzadzania z poczatkow ery fordyzmu, a nie odkrycia wspolczesnej psychologii i nauki o zarzadzaniu. Pozdrawiam i zachecam do dalszej dyskusji!

Anonimowy pisze...

Dziękuję za odpowiedź! Do dyskusji namawiać specjalnie mnie nie trzeba :). Rzeczywistość wokół dostarcza tylu ciekawych tematów do rozmowy, że korzystam z nadarzających się okazji, by wymienić spostrzeżenia. Chciałam się zgodzić i podpisać pod stwierdzeniem, iż większość HRu jest nienowoczesna, jeśli chodzi o metody zarządzania. Mam przyjemność słuchać często audycji radiowych prowadzonych przez specjalistów od zarządzania, psychologów biznesu, ludzi doświadczonych i pracujących nad tą tematyką. Często wypowiadają się na temat „bałaganu” w całej metodyce zarządzania w firmach (najczęściej rodzimych). Sama na własnej skórze doświadczyłam owych metod, o których wiem, że są metodami, jakie nie sprawdziły się na zachodzie, ponieważ ich skutki przyniosły więcej szkody, niż pożytku. I nie było dla mnie problemem odnalezienie informacji na ten temat. Co ciekawsze: korporacje o wysokiej renomie, wschodnie, czy zachodnie – mają ujednolicony, sprawdzony i ciągle doskonalony system zarządzania. Koleżanka zatrudniona przez dużą firmę (znaną głównie z produkcji aparatów fotograficznych wysokiej klasy) dowiedziała się na wstępie, iż wszystkie działania związane z typowym dawaniem tzw. „giftów”, czy składaniem obietnic różnorakich „korzyści” potencjalnemu klientowi handlowemu będzie traktowane, jako próba przekupienia, co wiąże się z natychmiastowym zwolnieniem tej osoby. Firma o ich pozycji nie może sobie na takie „zagrywki” pozwolić.
Jeśli skupię się już na samych metodach zarządzania pracownikami przeraża mnie obecna tendencja wprowadzania ich bez ładu i składu – często kilku na raz, wymieszanych, często przeczących samym sobie. Co gorsze: mam wrażenie, że nasi „menedżerowie” zachłystują się egzotyką wschodnich systemów i próbują stworzyć nam tu drugą Japonię nie myśląc kompletnie o odmienności kulturowej i „nieprzenaszalnych” na nasz grunt zwyczajach, czy po prostu innej mentalności ludzi. Ciekawa jestem, co myślicie na ten temat. Na tym może zakończę wypowiedź (chociaż mogę tak długo jeszcze, ale myślę, ze byłoby to – i obawiam się, ze już jest - bolesne z powodu swojej długości) :). Pozdrawiam
Eve666

Piotr Prokopowicz pisze...

Bardzo dziekuje za ta opinie. Rzeczywiscie, stopien bezrefleksyjnosci we wprowadzaniu metod kierowania personelem, zwlaszcza w duzych korporacjach, jest tyle fascynujacy, co niezrozumialy. Znam przyklad duzej miedzynarodowej firmy informatycznej, ktora probujac przeszczepic na polski grunt swoje zachodnie metody budowania ducha pracy zespolowej spotkala sie z niezrozumieniem, oporami i pasywna agresja pracownikow. Co wazne, nie wiazalbym tego w tak duzym zakresie z kultura. Chodzi tutaj raczej o to, ze pracownicy dostrzegaja falsz i manipulacyjny charakter tego rodzaju praktyk, co budzi u nich naturalny sprzeciw. Menedzerowie, zamiast dowiedziec sie co mysla i czego tak naprawde potrzebuja pracownicy, zapatrzeni sa w 'innowacyjne' techniki zarzadzania, zapominajac przy tym, ze nawet najbardziej rewolucyjna metoda nie bedzie skuteczna, jesli nie bedzie jej towarzyszyly dobra wola i chec zrozumienia drugiego czlowieka.

Anonimowy pisze...

A propos zasobowego traktowania pracownikow. Open source'owa aplikacja do zarzadzania projektami
http://www.projity.com/docs/tutorial_video/POD_AssignResources/POD_AssignResources.html

b

Anonimowy pisze...

POD_AssignResources.html