sobota, 16 lutego 2008

Kto jest lepszy - grupy czy jednostki?

Obserwując z boku mity zakorzenione w naszej (pop)kulturze, bardzo trudno natrafić na opowieści wynoszące współpracę ponad współzawodnictwo. Konia z rzędem temu, kto jest w stanie bez problemu przywołać przykłady filmów, piosenek czy powieści gloryfikujących grupę, która pokonując dzielące jej członków różnice, osiąga wielki, niespodziewany sukces. Nie wliczając w to kilku historii przeznaczonych dla dzieci i młodzieży, to, co obserwujemy, to specyficzne wydanie kultu jednostki-indywiduum, samotnie walczącej z przeciwnościami losu. Wygląda na to, że na prawdziwy podziw w naszej (pop)kulturze zasługuje raczej Rocky niż... cóż, z braku innych przykładów, Smerfy.

A jak wygląda sprawa współpracy w organizacjach? Przede wszystkim należy pamiętać, że to, jak (pop)kultura manifestowana jest w mediach nie jest jednoznaczne z tym, jak zachowują się i co myślą ludzie. Człowiek to nie maszyna do reprodukowania obrazów telewizyjnych (naprawdę!) – ludzie doświadczają, rozumują i wiedzą, że praca w grupie przynosi czasami lepsze efekty niż wysiłek w samotności. Niestety, mamy tu ciągle do czynienia z pewnym zamętem, bo przecież równie często jak o dobrodziejastwach (myślenie twórcze, facylitacja społeczna, synergia), mówi się przecież o przekleństwach pracy grupowej (konformizm, próżniactwo społeczne, myślenie grupowe). Dużą zasługę mają w tym zakresie naukowcy, głównie psychologowie społeczni, którzy dostarczają złożonych, często sprzecznych danych na ten temat. Jak to więc w końcu jest: grupa czy jednostka?

Dość jasnego przeglądu tej tematyki dokonuje Rupert Brown, w swojej książce „Procesy grupowe”. Moją nieco dokładniejszą analizę argumentów przytoczonych przez Browna można znaleźć gdzie indziej, tutaj chciałbym zająć się podstawowymi wnioskami, jakie można z niej wyciągnąć:


1) Po pierwsze, jeśli liczy się dla ciebie jakość, a nie szybkość wykonania złożonego zadania – wybierz grupę. Grupy rozwiązują trudne zadania dłużej, ale w efekcie popełniają mniej błędów.

2) Po drugie, jeśli liczy się dla ciebie kreatywność a nie sztywnośc myślenia – wybierz grupę. Jakkolwiek skuteczność technik typu "burza mózgów" jest zdecydowanie przereklamowana, przeszkolony w innych metodach twórczego myślenia (grupy nominalne, synektyka) zespół może uzyskać imponujące rezultaty.
3) Po trzecie, jeśli liczy się dla ciebie tworzenie klimatu i identyfikacji zespołowej – wybierz grupę. Spójność grupowa, w przeciwieństwie do tego, co utrzymywał Irving Janis, badacz syndromu myślenia grupowego, częściej przynosi korzyści niż straty.

W innych wypadkach, czyli przy zadaniach prostych, gdzie liczy się szybkość, a nie jakość, gdzie nie liczy się klimat, ale efektywność, zespół jednostek działających oddzielnie jest lepszy niż grupa. Pytanie, które warto sobie zadać w obliczu tego, jak osiągają przewagę konkurencyjną dzisiejsze organizacje, brzmi następująco: czy lepiej mieć firmę złożoną z samotników czy graczy zespołowych?

Brak komentarzy: