wtorek, 12 sierpnia 2008

Opowieści, które zmieniają świat (i niektóre organizacje)

Pamiętacie bajkę o Czerwonym Kapturku? To opowieść o dziewczynce, która podczas wyprawy z prowiantem do chorej babci zostaje zaczepiona przez złego wilka, któremu nieopatrznie zdradza cel swojej wędrówki, co ostatecznie doprowadza do serii niefortunnych wydarzeń kończących się szczęśliwie, dzięki interwencji odważnego strażnika przyrody. Jak każda bajka, również ta posiada prostą strukturę, wyrazistych bohaterów oraz jasny morał, którego uczą się dzieci na całym świecie - nie należy rozmawiać z obcymi (oraz nadużywać nakryć głowy w kolorach podstawowych).

Mity, historie, opowieści i narracje to podstawowa tkanka naszego myślenia. Mają wyjątkową moc przyciągania naszej uwagi, porządkowania naszego doświadczenia, są łatwe do zapamiętania i bardzo często kierują naszym zachowaniem. Wiedzą o tym zarówno księża głoszący homilie, politycy z ambicjami zmienienia świata jak i naukowcy analizujący zachowania w organizacji. Howard Gardner, amerykański psycholog pracy, zapytany w jednym z wywiadów o tajemnice udanego przywórdztwa stwierdził:

Liderzy mają do swej dyspozycji dwie potężne bronie: opowieści, które opowiadają o swoich przedsiębiorstwach oraz życie, które prowadzą jako pracownicy. Przwódca, który zachęca do dobrej pracy, sam ją dobrze wykonując, stanie się prawdopodobnie liderem organizacji, w której wszyscy pracownicy oddają się swojej pracy z entuzjazmem.

Do podobnych wniosków dochodzą w swojej klasycznej książce o przywództwie Kouzes i Posner. Opisując listę siedmiu praktyk przywódczych (m.in. poświęcanie uwagi, dawanie przykładu), wymieniają odwoływanie się do ciekawych historii jako bardzo istotny składnik "wzmacniania ducha" przez lidera. Również Jack Stack, opisując zalety stosowania liczb krytycznych podkreślał znaczenie historii, jakie kryją się za cyframi w rachunku wyników. Teoretycy i praktycy zarządzania są jednomyślni: tylko opowieści posiadają moc inspirowania do przekraczania własnych granic - moc, której nie mają zwykle notatki służbowe i prezentacje w PowerPoincie.

W analogiczny sposób piszą o znaczeniu dobrych narracji bracia Heath w swoim bestsellerze "Made to Stick". Uważają oni, że aby jakakolwiek idea lub informacja przebiła się do świadomości ludzi (i została tam na dłuższy czas), musi być: prosta (simple), niespodziewana (unexpected), konkretna (concrete), wiarygodna (credibility), odwołująca się do emocji (emotion) oraz wykorzystująca opowieści (stories). Nieprzypadkowo pierwsze litery przepisu na udane przesłanie tworzą słowo SUCCESS - spróbujcie przeanalizować pod tym kątem jakąkolwiek reklamę, bajkę, czy legendę miejską a zrozumiecie, jak ważne są dla powodzenia każdego działania perswazyjnego opisane przez Heathów aspekty. Jednym z przykładów takiego sukcesu jest bez wątpienia opisywana przez autorów w książce historia Southwest Airlines - zarządzanej partycypacyjnie linii lotniczej, której prostą, oryginalną oraz otoczoną w niezliczone przypowieści misją było jedno - pozostanie TĄ tanią linią lotniczą (THE low-fare airline).

Z faktu, że opowieści są podstawowym medium naszego rozumienia świata, wynika również, że mogą być one bardzo dobrą metodą zrozumienia świata innych - analiza opowieści to bardzo dobra metoda badawcza, również w badaniu organizacji. Do tego tematu wrócę niedługo.

3 komentarze:

Anna Kowalska Guimarães pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

jeszcze raz link..gdyż się nie wyświetlił cały

Anna Kowalska Guimarães pisze...

Niewątpliwie, uważam, że opowieści wciąż są nam niezbędne! Niestety często w zagonionym świecie biznesu i pracy ludzie zapominają o tym, że nic nie działa bardziej stymulująco niż zespołowa inspiracja. A dbanie o nią może popłacić w postaci zaangażowanych współpracowników. Jestem przekonana, że każdy jest w stanie przywołać przykłady z życia wzięte, uczestniczenia w projektach, z których pozornie nic nie wynikało (ani dyplom studiów MBA ani oszałamiające nagrody pieniężne..) a jednak dzięki dobremu przywództwu, udzielającej się inspiracji czas nie należał do straconych. Wrażenie, uczestniczenia w czymś istotnym. Czymś, w co ma się samemu wkład, poświęcona energia i zapał w oczekiwaniu na efekty wspólnych trudów...tego nie da się ani kupić ani zaplanować! To można tylko przeżyć i podzielić z innymi. Niestety często mam wrażenie, że ludzie dają się usypiać, zabijają w sobie inicjatywę, bo i tak przecież nic się nie zmieni. Nie udzielają się, barykadując szczelnie w swoich światach (w trzecim wymiarze Poppera heh). Gonią za karierą, zapominając, że każdy poniesiony trud, w pozornie nieistotnym przedsięwzięciu, może wzbogacić ich wewnętrznie i doprowadzić do sukcesu..a na koniec polecam ciekawą opowieść..jak pewien człowiek stał się bogatym przedsiębiorcą, dzięki banalnej wręcz inicjatywie. Gorąco polecam ;) tym bardziej, że odpowiada na meile (wiarygodność się liczy!!!) http://hellomynameisscott.com/default.aspx?SiteArea=mediaroom

19 sierpień 2008 14:06