wtorek, 27 maja 2008

Po co istnieją firmy?

Ostatnie rozmowy na temat społecznej odpowiedzialności firm skłoniły mnie do powrotu do lektury króciutkiego artykułu Charlesa Handy'ego pod tytułem "What's a business for?". Na to najprostsze wydawałoby się pytanie - "Po co jest biznes?" - ludzie związani z jego prowadzeniem (tak pracodawcy, jak i pracownicy) bardzo często udzielają błędnej odpowiedzi, bo za taką właśnie należy uznać odpowiedź: "Dla pieniędzy". Handy (a z polskiego podwórka choćiażby Krzysztof Obłój) zauwa, że ludzie, którzy uważają, że biznes istnieje wyłącznie dla pieniędzy, popełniają podstawowy logiczny błąd, myląc środki z celami. Obrazuje to prosty przykład - musimy jeść aby żyć, nie ma w tym nic złego, ale jeśli żyjemy głównie po to, aby jeść, to pojawiają się kłopoty. Podobnie jest z firmami. Pieniądze i ich zarabianie nie jest celem biznesu (a raczej nie powinno być), jest tylko środkiem do osiągania ważniejszych rzeczy. Z reguły takie zdanie wzbudza dwie myśli - "to oczywiste" oraz "to śmieszne i nierealne". Odpowiedzmy sobie jednak na pytanie co by się stało gdyby wszystkie firmy i wszyscy ludzie w nich zatrudnieni byli zainteresowani tylko i wyłącznie jak największymi zyskami. Prawdopodobnie na świeci istniałyby tylko firmy handlujące bronią. Bez zainteresowania wyższymi niż pieniądze wartościami niemożliwy byłby prawdziwy postęp. Według Handy'ego celem firmy powinno być robienie czegoś lepszego i bardziej przydatnego niż konkurencja lub wymyślanie rzeczy, których nikt inny nie potrafi wymyślić. W takiej sytuacji zarabianie pieniędzy podporządkowane jest pewnym wartościom - stanowi środek, a nie cel sam w sobie.

Z zagadnieniem celów firm i ludzi z nimi związanych łączy się kilka niezwykle aktualnych problemów.

Jednym z nich jest kwestia zatrudniania pracowników. W sytuacji, gdy właścicielowi i pracownikom chodzi wyłącznie o maksymalizację indywidualnego zysku, istnieje ryzyko, że stracą oni z oczu długoterminową perspektywę czasową. Krótka perspektywa i nakierowanie na pieniądze to często przepis na patologię. Choć nie jest to wcale pewne, to całkiem możliwe, że po jakimś czasie wszyscy zaczną oszukiwać wszystkich - firma swoich partnerów, właściciel firmę i pracowników, a pracownicy właściciela i siebie nawzajem. Zła reputacja biznesu nie wzięła się znikąd. Właśnie skupienie się wyłącznie na zysku doprowadza do nieetycznych zachowań i w konsekwencji do utraty zaufania do wszystkich podmiotów gospodarczych. Niestety, działa tutaj prawo uogólniania i nawet kilka czarnych owiec potrafi zepsuć opinię reszcie. Aby poprawnie funkcjonować, biznes musi poprzez odpowiednie praktyki to zaufanie odzyskać.

Druga kwestia to sprawa giełdy i notowań akcji. Jak słusznie zauważa Handy, inwestorzy giełdowi, którzy formalnie stają się właścicielami nabywając akcje, zupełnie nimi nie są jeśli chodzi o wartości i odpowiedzialności. Inwestorów interesuje tylko i wyłącznie zysk z akcji i wzrost ich wartości. Nic więcej. Nie mają w sobie nic z dumy bycia właścicielem, odpowiedzialności z tym związanej, nie interesuje ich zrównoważony wzrost organizacji, zmienianie przez nią świata, wypełnianie misji itd. Z tego właśnie powodu wiele firm popada w ogromne kłopoty. Jak się okazuje najprostszym sposobem na zwiększenie wartości akcji jest zapowiedź masowych zwolnień (szczególnie rozumianej restrukturyzacji), cięcie kosztów, fuzje, przejęcia, ewentualnie oszustwa jak w słynnym przypadku ENRONU. Firmy poświęcają więc swoją przyszłość na rzecz teraźniejszych zysków krótkoterminowych inwestorów.

Czy możliwe jest etyczne funkcjonowanie firm, w których misja nie będzie tylko pustym sloganem umieszczonym na głównej stronie internetowej firmy, a zarabianie pieniędzy jedynie środkiem do jej realizacji? Zapraszamy do dyskusji.

1 komentarz:

Ewa Sufin-Jacquemart pisze...

Nie jest do końca prawdą, iż inwestorzy mają na względzie wyłącznie możliwie wysoki zysk finansowy, a społeczny efekt ich inwestycji zupełnie ich nie obchodzi. Coraz więcej ludzi inwestując swoje ciężko zarobione pieniądze troszczy się o to, aby ich pieniądze nie szkodziły światu, a wręcz przeciwnie, służyły użytecznym celom. Od kilku lat obserwujemy bardzo silny wzrost (głównie w Europie Zachodniej) popularności tzw. SRI Social Responsibility Investments, które są dwojakiego rodzaju: fundusze "etyczne" (unikamy inwestowania w firmy, których działalność można postrzegać jako społecznie szkodliwą - produkcja broni, papierosów, alkoholu, zatrudnianie dzieci, nie przestrzeganie praw pracowniczych itp.) oraz fundusze "odpowiedzialne" skierowane na wspieranie konkretnych specyficznych działań (energie odnawialne, pomoc krajom rozwijającym się itp.). Ci sami pracownicy, którzy aspirują do bycia podmiotami (i do partycypacji) w swoich miejscach pracy, poza godzinami pracy stają się inwestorami, lokując swoje oszczędności w proponowanych przez instytucje finansowe funduszach inwestycyjnych. Zazwyczaj ludzie, którzy są odpowiedzialnymi menadżerami i pracownikami, są również odpowiedzialnymi inwestorami. Należy wspierać wszelkie działania promujące tego typu postawy, gdyż im więcej będzie takich zachowań, tym lepszy do życia będzie ten świat. Na pewno rozwijanie partycypacji pracowniczej w firmach jest działaniem służącym rozwojowi prospołecznej świadomości.